Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po koncercie zawsze wraca do domu

Wojciech Romanowski
Dawid Kartaszewicz
Dawid Kartaszewicz
Rozmowa z DAWIDEM KARTASZEWICZEM, aktorem, bydgoszczaninem.

Mówią o Tobie, że żyjesz w trójkącie…
(śmiech) Rzeczywiście, od paru lat zakreślam trójkąt pomiędzy Krakowem, Warszawą i Bydgoszczą. Moi rodzice i dziadkowie mieszkają teraz w Rynarzewie, więc kiedy nie gram w teatrze i nie pracuję na planie zdjęciowym, zawsze wracam tutaj, do domu.

Skończyłeś Liceum Ekonomiczne w Bydgoszczy, potem studiowałeś pedagogikę i psychologię na UKW. Zainteresowanie aktorstwem przyszło tak późno?Wydaje mi się, że kierunku studiów nie powinno się wybierać pod wpływem impulsu, jakichś do końca niesprecyzowanych młodzieńczych marzeń. Zawsze czułem, że scena to jest moje miejsce, ale musiałem poczekać, aż będę na to gotowy. Na UKW zrobiłem licencjat i wtedy dojrzałem do decyzji, żeby zdawać do szkoły teatralnej. Wybrałem krakowską Akademię Teatralną, a że lubię kończyć to, co zacząłem, w Krakowie dokończyłem także studia magisterskie z pedagogiki i psychologii. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się w życiu plan B. Co roku szkoły teatralne opuszczają dziesiątki absolwentów, ci, którzy nie znajdują zatrudnienia w zawodzie aktora, prędzej czy później zderzają się z twardą rzeczywistością i muszą się przekwalifikować, żeby jakoś żyć.

Ale „plan B” nie był Ci raczej potrzebny. Po dyplomie uzyskanym w Akademii Teatralnej trafiłeś od razu do teatru.Moim przedstawieniem dyplomowym były „Damy i huzary” w reżyserii wybitnego aktora Jerzego Treli. Co roku odbywa się festiwal dyplomowych spektakli wszystkich szkół teatralnych. To taka swoista giełda młodych, świeżo upieczonych aktorów, na widowni zasiadają, między innymi, dyrektorzy polskich teatrów, poszukując nowych talentów, nowych twarzy. Nasze przedstawienie i moja rola musiała zrobić dobre wrażenie, bo dostałem propozycję pracy w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego. I jest to do tej pory moja najważniejsza scena. Od paru lat z afisza nie schodzi „Ziemia Obiecana” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Gram w tym spektaklu Maxa Bauma, rolę, którą w słynnym filmie Wajdy kreował Andrzej Seweryn.

W Krakowie mówią, że po wieczornych spektaklach w Teatrze Słowackiego po mieście biega jak szalony jakiś aktor…To prawda, zawsze po przedstawieniu idę pobiegać albo pojeździć na rowerze. Kiedy po paru godzinach schodzi się ze sceny, nie tak łatwo zrzucić z siebie te wszystkie emocje. Adrenalina jest na takim poziomie, że próba zaśnięcia z góry skazana byłaby na porażkę. Dlatego muszę po prostu zmęczyć się fizycznie, odreagować, zresetować umysł i ciało.

Szerokiej publiczności jesteś znany z telewizyjnego ekranu. Jak się trafia do najpopularniejszych polskich seriali?Z reguły z castingu. Tak właśnie znalazłem się na planie „Przyjaciółek”. To był mój debiut na planie filmowym i nigdy go nie zapomnę! Pierwszy dzień zdjęciowy i od razu scena erotyczna w maszynowni statku, gdzie jedynym „meblem” była gaśnica! Takie sceny są trudne nawet dla doświadczonych aktorów, ale szczęśliwie jakoś przez to przebrnąłem, później było już mniej krępująco, a udział w serialu „Przyjaciółki” zaowocował kolejnymi propozycjami. Była „Misja Afganistan”, „Głęboka woda”, „Czas honoru”, po którym moja ukochana babcia nie mogła spać, bo ciągle widziała mnie martwego w rowie, musiałem jak najszybciej wrócić do domu, żeby zobaczyła, że jednak żyję.

W moim zawodzie, oprócz talentu i pracowitości, trzeba mieć także trochę szczęścia - Dawid Kartaszewicz

Teraz jesteś w stałej obsadzie serialu „Barwy szczęścia”.W moim zawodzie, oprócz talentu i pracowitości, trzeba mieć także trochę szczęścia. Któregoś dnia, gdy graliśmy „Ziemię Obiecaną”, zobaczyłem na widowni Ilonę Łepkowską, scenarzystkę serialu. Po spektaklu zostałem zaproszony na zdjęcia próbne i dostałem rolę Daniela. Specyfika pracy w serialu polega na tym, że nigdy nie wiadomo, jak długo postać będzie obecna na ekranie. Widzowie widocznie polubili Daniela, bo nadal jestem w serialu. Właśnie zaczęliśmy zdjęcia do kolejnej serii.

Czy możesz zdradzić naszym czytelnikom, co będzie się działo w życiu Daniela w następnych odcinkach?Fanom serialu mogę tylko powiedzieć, że tuż przed ślubem Daniela i Sary pojawi się jego była żona… i trochę namiesza.

Jesteś także aktorem śpiewającym. Podobno ostatnio spędziłeś sporo czasu w studiu nagrań Kuby Pacanowskiego.Pracowaliśmy nad piosenką pt. „Umami”, jej autorami są Ela i Waler Krenzowie, z którymi znamy się od lat. Kiedyś, gdy byłem jeszcze w liceum, wziąłem udział w „Szansie na sukces”, tam mnie zobaczyli Krenzowie i zaprosili do śpiewania w ich programie pt. „Songowanie na ekranie”. Występowałem w nim parę lat w doborowym towarzystwie, bo w grupie wokalistów była Ania Rusowicz, która teraz robi wielką karierę, jest laureatką Fryderyków, a także Marcin Mroziński, który ukończył Akademię Teatralną w Warszawie i od razu dostał główną rolę w „Upiorze w Operze” w Teatrze Roma. Tuż przed Wielkanocą weszliśmy do studia i mamy już gotowe nagranie, Aga Zawidzka z zespołu Cayo zaśpiewała subtelne chórki, myślę, że wyszedł fajny popowy numer. Mam nadzieję, że będzie to początek owocnej współpracy, bo muzyka, oprócz teatru i filmu, jest trzecim wierzchołkiem mojego zawodowego trójkąta.

Zapowiada się jakaś płyta?Nie będę ukrywać, że chodzi mi to po głowie. Przyznam się, że sam też piszę teksty, jeśli kiedyś taki projekt nabierze bardziej realnych kształtów, to chciałbym, aby dotyczył on także moich autorskich piosenek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!