Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Jasińska rozmawia ze śpiewakiem operowym Andrzejem Lampertem

rozmawiała: Magdalena Jasińska
Andrzej Lampert wystąpił  w Operze Nova w 70. wystawieniu „Traviaty”. Na zdjęciu śpiewak z Magdą Jasińską
Andrzej Lampert wystąpił w Operze Nova w 70. wystawieniu „Traviaty”. Na zdjęciu śpiewak z Magdą Jasińską nadesłane przez radio PiK
Andrzej Lampert - dawniej znany jako wokalista zespołu PIN, od trzech lat jest związany z Operą Krakowską i współpracuje, m.in., z Operą Nova.

Gdy rozmawialiśmy przed dwoma laty, to mówiłeś, że zawieszasz swoje rozrywkowe śpiewanie.
I zawiesiłem. Właśnie mija trzeci rok pracy w Operze Krakowskiej, współpracuję także z Operą Nova i innymi ośrodkami. To bardzo rozwojowy czas, pełen wrażeń i, niestety, nieobecności domowych, ale myślę, że bardzo owocny.
Ten Alfredo z „Traviaty” chodzi za Tobą.
Chodzi, to pierwsza partia, jaką w życiu zaśpiewałem i w Bydgoszczy to już szósta realizacja. Pierwsza w Bytomiu, potem była w Montpellier, bardzo dużo się tam nauczyłem, następnie były Lublin, Kraków, Szczecin i Bydgoszcz.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy i snuliśmy rozważania „co by było gdyby”. Ta propozycja z Bydgoszczy się pojawiła. Sama inscenizacja tutejszej „Traviaty” ma już 18 lat. Jak się wchodzi w takie osiemnastoletnie buty?
Dobrze, inscenizacja jest naprawdę piękna - do tej pory z klasycznym ujęciem tej opery spotkałem się jeszcze w Bytomiu. Dobrze się w tym czuję, ja generalnie jestem zwolennikiem klasycznych rozwiązań. Kostiumy są z epoki i wszystko jest po bożemu.
Jak śpiewasz w sześciu realizacjach tej samej opery, to nie mylą Ci się czasem te różne ustawienia?
Wchodząc w spektakl, gdzie jest się gościem, trzeba się dostosować do panujących zasad. Jest asystent reżysera, który w partyturze ma zapisany każdy ruch. Oczywiście, jest pewna doza dowolności dla wykonawcy, można troszeczkę poimprowizować aktorsko. Osobiście bardzo dobrze w tym czuję się. Wcześniej dostałem na wideo spektakl - mogłem nad nim popracować.
Twoje córeczki przyjeżdżają na spektakle?
Były już w operze. W grudniu debiutowałem w „Czarodziejskim flecie” Mozarta w Baden i tam one były. Dziewczynki jak najbardziej się na to łapią, nawet mam wyrzuty sumienia, że tak dużo muszą słuchać muzyki operowej i moich prób. Nie chciałbym im narzucać się, ale siłą rzeczy mieszkamy pod jednym dachem.
Czy zaspokoiłeś swój głód śpiewania w operze?
Czuję się już zaakceptowany w tym środowisku.
Co wcale nie było łatwe, bo przez środowisko operowe byłeś traktowany jako piosenkarz, a przez środowisko rozrywkowe jako śpiewak.
Niekiedy pojawiają się głosy, że jestem niedookreślonym muzykiem, że jestem pomiędzy... i co z tego będzie? Dziś mogę się cieszyć z tego, że dane mi było pracować na estradzie, w jakimś sensie spełnić swoje pragnienia twórcze - mam tu na myśli zespół PIN i rozwinąć tę gałąź, o której bym nie marzył. Sądziłem, że nawet nie mam takiego głosu, aby śpiewać w operze, że będzie to wymagało wieloletniej pracy. Sytuacja się diametralnie zmieniła, czuję się zaakceptowany w tym środowisku, co nie było łatwe, szczególnie na początku, kiedy przyszedłem do Krakowa. Musiałem koleżankom i kolegom udowodnić, co potrafię. Czułem taką presję - wydaje mi się, że byłem na świeczniku, a teraz po trzech latach czuję się fantastycznie w tym operowym świecie. Poznałem znakomitych ludzi. Jednak gdybym musiał dziś to skończyć, to na pewno bez problemu bym to skończył. Muzyka jest bardzo ważną częścią mego życia, lecz nie najważniejszą. Moje myślenie zmieniła rodzina i cieszę się, że to odkryłem. Bycie ojcem, mimo że początkowo bałem się tego wyzwania, jest najpiękniejszą przygodą mojego życia. Mogę dzisiaj być w Bydgoszczy w tym studiu, wiedząc o tym, że moja żona zajmuje się naszymi dziećmi i robi to fantastycznie. Rodzina daje mi siłę do działania, oczywiście tęsknimy do siebie niemiłosiernie i gdybym z jakiegoś powodu musiał powiedzieć, że kończę ze śpiewaniem, to dla rodziny zrobiłbym to bez wahania. Zawód muzyka jest bardzo trudny, szczególnie, kiedy ma się rodzinę i połączenie tych dwóch światów to jest mozolna praca, logistyka i przedsięwzięcie na całe życie. Nasza córka w kolejnym roku rozpoczyna edukację i zastanawiamy się, jak to wszystko ułożyć. Ten zawód wymaga od człowieka ciągłej podróży, ciągłej nieobecności. Ja wszedłem w zawód mając już rodzinę i wszyscy razem uczymy się codzienności życia w tych realiach. Myślę, że wychodzi nam to coraz lepiej, ale trzeba mieć swoje priorytety i gdybym musiał wybrać, wybrałbym na pewno rodzinę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!